Dokąd można dopłynąć surfując na falach alfa?

Jaki jest związek pomiędzy kreatywnością a przebaczeniem? Dlaczego neurofeedback jest przyszłością treningów mistrzowskich umiejętności w dowolnej dziedzinie? O tym, czy będziemy potrafili i chcieli surfować na falach alfa nie tylko w czasie marzeń sennych, ale też w trakcie wykonywania codziennych czynności, decyduje nasza otwartość na świadome nauczenie się tego, co nieświadomie już potrafimy.

Mózg a świadomość

Nauka ostatnich kilku dziesięcioleci opracowała metody badania ogromnej liczby parametrów różnicujących to, co nazywamy stanami umysłu, czy też stanami świadomości. Wiadomo dziś na przykład, które obszary mózgu ulegają pobudzeniu, a które osłabiają lub wyłączają swoją aktywność podczas medytacji, w czasie snu fazy REM (Rapid Eyes Movements) i snu głębokiego (NREM, snu bez marzeń sennych). Wiemy także, które częstotliwości fal mózgowych skorelowane są ze zwiększonymi możliwościami kreowania rzeczywistości, w tym z umiejętnością przekraczania własnych granic, wzmożoną wizualizacją, szybkim uczeniem się, samo-uzdrawianiem, głębokim relaksem itp. W związku z tym wiele się mówi o niezwykłych możliwościach człowieka, którego mózg wykazuje drgania fal elektromagnetycznych w zakresie częstotliwości od 8 do 12 herców (Hz). Fale te można zmierzyć za pomocą elektroencefalografu.Zaznaczmy od razu, że badanie mózgu wcale jeszcze nie oznacza badania świadomości.

W świetle współczesnych eksploracji pola elektromagnetycznego, neurochemii i neuropsychologii okazuje się, że świadomość nie jest – jak sądzili ojcowie nowożytnej nauki początków XX wieku – produktem mózgu czy układu nerwowego. Świadomość nie jest też, według badań nad szerokim spektrum jej możliwości prowadzonymi na polu psychologii transpersonalnej, funkcją ego – funkcją zbioru koncepcji na temat „ja” utworzonego w procesie edukacji, socjalizacji i autorefleksji. Należy raczej przyjąć, iż sam mózg stanowi swoiste centrum dowodzenia, twardy dysk, na którym znajduje się system operacyjny potrzebny nie tylko do podtrzymania automatycznych procesów życiowych, takich jak oddychanie, czy sterowanie systemem immunologicznym, ale też do wykonania wielu złożonych zadań, takich jak selekcja oraz klasyfikowanie bodźców dopływających poprzez narządy zmysłów. W kontekście biologicznego priorytetu, jakim jest przetrwanie organizmu jednostki w stanie homeostazy (równowagi ogólnoustrojowej), zarówno nasze zmysły, jak też sam mózg pełnią przede wszystkim rolę filtra ograniczającego napływ zbyt wielu informacji. Na ok. 11 milionów bitów informacji, jakie potencjalnie docierają do ludzkiego mózgu w ciągu jednej sekundy tylko 40 bitów zostaje zarejestrowanych i zintegrowanych w polu świadomej uwagi!

W związku z tym rolą mózgu jest niewątpliwie także ograniczanie zakresu naszej percepcji. Taka funkcja układu nerwowego sprzyjała w czasach prehistorycznych sprawnemu wyodrębnieniu bodźców zagrażających życiu. Ponadto faktem jest, że od dziesiątków tysięcy lat ludzie poszukiwali i poszukują możliwości poszerzenia nawykowo ograniczonej percepcji zmysłowej. Jest to możliwe między innymi dzięki rytuałom wprowadzającym w trans, często przy użyciu roślin psychoaktywnych, które (w aspekcie fizjologicznym) blokują automatyczne filtry mózgu zmniejszając aktywność „kontrolujących” obszarów (jak psylocybina) lub też uruchamiają dodatkowe szlaki serotoninowe, znosząc w ten sposób lęk przed nieznanym oraz stymulując postawę odkrywcy i podróżnika (jak LSD).

Wiadomo także, że percepcja ulega znacznym modulacjom pod wpływem takich czynników, jak nagły stres, doświadczenia pobliża śmierci, wyczerpujący taniec czy intensywne uprawianie sportu. Wszelkie zmiany percepcji i świadomości ściśle wiążą się z obecnością różnych zakresów fal mózgowych i od dawna inspirują nie tylko badaczy reprezentujących nauki przyrodnicze, takie jak neurobiologia, neuropsychologia czy fizyka, ale pobudzają do refleksji także filozofów i psychologów. Z osiągnięć wszystkich wymienionych tu dziedzin korzysta nauka, która bada szeroko rozumiane systemy poznawcze – kognitywistyka. Połączenie osiągnięć tej nauki oraz hipotez filozofa z przełomu XIX i XX wieku, Henri’ego Bergsona pozwala na lepsze zrozumienie nieużywanego z powodów kulturowych wrodzonego potencjału człowieka. Bergson, twórca znanego pojęcia elan vital, rozwinął interesującą teorię świadomości, zgodnie z którą to nie rozum, ale intuicja oraz emocje odgrywają najważniejszą rolę w uczeniu się i dokonywaniu odkryć. Dopiero niedawno bestsellerem okazała się, napisana w 1994 roku i od tej pory wielokrotnie wznawiana, praca rozwijająca tezy Bergsona autorstwa Antonio Damasio: „Błąd Kartezjusza. Emocje, rozum ludzki mózg”.

Falowe ograniczenia kulturowe

Wśród czterech głównych częstotliwości ludzkiego mózgu znanych badaczom (beta, alfa, teta, gamma) na szczególną uwagę zasługują fale alfa, które pozwalają doświadczać stanów radości, spontaniczności i kreatywności, jakie często towarzyszą dzieciom. Te stany umysłu wszyscy pamiętamy jako chwile beztroskiej zabawy, całkowitego pochłonięcia obecnością w tu i teraz, zakorzenienia w danym momencie, bez przeszłości i przyszłości. To te chwile stają nam przed oczami, kiedy myślimy o „szczęśliwym dzieciństwie”. W istocie wspominamy wówczas czyste bycie bez czasu i czas bez dążeń, ambicji, presji i obowiązków. Niestety, systemy państwowej edukacji i socjalizacji rodzinnej w społeczeństwach cywilizacji zachodniej nie sprzyjają swobodnemu serfowaniu na beztroskich falach alfa. Robi się raczej wszystko, aby poważny członek społeczeństwa, odpowiedzialny obywatel zachowywał się w sposób przewidywalny, zgodny z przepisami i schematyczny.

Umysł człowieka funkcjonującego na, wysoce promowanych przez te systemy, falach beta, występujących w zakresie od 12 do 28 Hz, jest nastawiony czy też nasterowany na rywalizację, walkę, ocenianie i porównywanie. O falach tych mówi się, że są zdesynchronizowane i posiadają małą amplitudę. Idąc nieco metaforycznie za tym obrazem zapytajmy: czy człowiek „zdesynchronizowany, o małej amplitudzie” jest w stanie osiągać rzeczy wielkie? Nie chodzi o to, aby „dobrym” falom alfa przeciwstawiać „złe” fale beta. Rzecz raczej w tym, by z całą mocą podkreślić, że sposób edukacji i socjalizacji, jaki dominuje we współczesnych zachodnich społeczeństwach poprzez swoją jednostronność sprzyja wytwarzaniu ludzi- robotów, ludzi- automatów. Ciągłe funkcjonowanie tylko w jednym, mocno zawężonym tunelu rzeczywistości powoduje więcej problemów niż ich rozwiązuje. Taki sposób funkcjonowania w świecie szybko wyczerpuje zasoby energetyczne i sprzyja pojawianiu się depresji, nerwic, przewlekłego przemęczenia, powoduje zanikanie prostej radości życia. W ten sposób, stymulując pracę mózgu do działania jedynie na poważnych, racjonalnych, kontrolowanych społecznie falach beta, szybko ogranicza się dzieciom dostęp do tego, co można by nazwać połączeniem z całością istnienia, spontanicznością, kreatywnością, jednością z innymi istotami i… ze sobą.

Dlatego też w ostatnich dekadach obserwuje się wciąż rosnącą potrzebę uczenia się technik i metod, które gwarantują szybki powrót do stanu dziecka. Jakże zasadne wydają się w tym kontekście znane słowa Jezusa, który w ewangelii św. Mateusza mówi: „Jeśli nie staniecie się jako dzieci, nie osiągniecie Królestwa Bożego”. Wiemy obecnie, że owo Królestwo Boże to nic innego jak stan umysłu, a raczej stan otwartości serca (o specyficznym połączeniu fal alfa z sercem powiemy za chwilę) związany z postawą zaufania do życia i swojego w nim miejsca. To stan w którym zamiast oceniać i porównywać odczuwamy jedność, stan w którym zamiast widzieć własną ograniczoność dostrzegamy jedynie możliwości, nasze i innych. Zacytujmy raz jeszcze ten sam wielki duchowy autorytet: „Czyż nie wiecie, że Królestwo Boże w was jest?”. Współcześni Jezusowi najwyraźniej tego nie wiedzieli. Czy wiemy to my, żyjący ponad 2000 lat później, spadkobiercy kultury judeochrześcijańskiej?

Treningi umiejętności

Treningi stymulowania mózgu do pracy na falach alfa, szerzej znane są od początku lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku. Słynne warsztaty Jose Silvy gromadziły i wciąż gromadzą tysiące ludzi, którzy ucząc się intencjonalnego stymulowania fal alfa, szybko osiągają efekty takie jak zwiększona kreatywność, łatwość uczenia się i zapamiętywania, zdolność uzdrawiania chorób poprzez komunikowanie się z nimi i rozumienie ich przekazów, większa koncentracja przy jednoczesnym relaksie w pracy, podniesienie poziomu IQ i wiele innych. Pomimo bezpodstawnych prób zdeprecjonowania metody Silvy jako „nienaukowej”, „sekciarskiej”, czy też po prostu „niebezpiecznej” przez środowiska zainteresowane stłumieniem tzw. Human Potential Movement (ruch ludzkiego potencjału) nie udało się zatrzymać rosnącej fali zainteresowania kolejnymi szkoleniami serfowania na falach alfa. Przeprowadzono od tego czasu wiele badań, które potwierdziły niewątpliwą skuteczność treningów umiejętności kierowania falami własnego mózgu, a tak naprawdę – kierowania stanami umysłu i poprzez zmiany stanów umysłu – wpływania na mózg. Najbardziej wytrwałym badaczem w tej dziedzinie wiedzy jest doktor James Hardt, który wraz z zespołem, jeżdżąc po całym świecie monitoruje za pomocą zaawansowanych technologii komputerowych dziesiątki parametrów ciał i umysłów osób praktykujących różnego rodzaju medytacje i treningi samorozwoju.

Ostatnio coraz częściej pisze się i mówi o niezwykłym treningu neurofeedbacku prowadzonym w Kanadzie przez tego niemieckiego doktora. Neurofeedback jest dzieckiem wynalezionego w latach osiemdziesiątych XX wieku biofeedbacku, metody używanej do dziś w wielu dziedzinach neuroterapii, psychologii i immunologii. Hardt używa swych zaawansowanych sprzętów, przypominających obóz badawczej stacji kosmicznej, do zbierania danych takich jak intensywność pola elektromagnetycznego, aktywność serca, aktywność poszczególnych obszarów mózgu itd. Następnie koreluje je z możliwymi do wyodrębnienia stanami świadomości i falami mózgowymi – nie tylko po to, by określić precyzyjnie na jakim poziomie świadomości dana osoba się aktualnie znajduje, ale także aby dosłownie uczyć osoby poddawane neurofeedbackowi wywoływania dowolnych stanów umysłu i częstotliwości fal mózgowych. Odbywa się to przede wszystkim poprzez oczyszczenie systemu operacyjnego z destruktywnych wzorców (głównie poczucia winy lub żalu) oraz przez utworzenie nowych ścieżek neuronalnych w mózgu oraz nowych, twórczych sposobów używania istniejących, a także przez skuteczne nabycie nowych wzorców reagowania.

Hardt początkowo poddał takiemu kompleksowemu szkoleniu sportowców kadr narodowych kilku krajów, którzy zaczęli osiągać w swoich dziedzinach znakomite wyniki, odnotowując przy tym ciekawe „skutki uboczne”: poprawę relacji z bliskimi, zmniejszenie lub całkowite zniknięcie lęku przed śmiercią, brak smutku, a także spontaniczne pojawianie się doświadczeń mistycznych. Obecnie tygodniowe szkolenie metodą neurofeedbacku dostępne jest dla każdego, kto gotów jest zapłacić za nie około 150 tysięcy dolarów. Jak się okazuje, zdolność do wybaczenia (sobie i innym) oraz otwarcie serca, umieszczenie świadomości w sercu to najważniejsze umiejętności nabyte dzięki temu treningowi. Czy nauka może ukłonić się jeszcze bardziej przed odwiecznym przekazem założycieli największych światowych religii?

Wybaczaj, kochaj i rób co chcesz

Nierzadko psychologowie, psychoterapeuci, duchowi przewodnicy, nauczyciele i liderzy zdają sobie sprawę z tego, że trudno jest pomóc w zmianie życiowej komuś, kto nie potrafi się cieszyć, kto posiada wysokie poczucie winy lub żalu. Wina i żal są dwiema stronami tej samej monety, żal do innych pozwala bowiem często nie zobaczyć domniemanej „winy” w sobie lub też pozwala nie wziąć odpowiedzialności, skutecznie zamrażając nas w roli ofiary.Jeśli spytasz doktora Hardta: “czy mogę podnieść swoje IQ bez tego całego treningu wybaczania?”, odpowie Ci: „nie, nic z tego nie będzie, musisz najpierw wybaczyć”. I, co więcej, za pomocą zaawansowanego neurofeebacku możesz się tego szybko nauczyć. Ze statystyk opartych o badania Instytutu Gallupa (najstarszego instytutu badania opinii społecznej na świecie) wynika, że aż około 85% ludzi uważa, że potrzebują jakiegoś rodzaju pomocy przy wybaczaniu. Może to być rozmowa z psychoterapeutą lub przyjacielem, modlitwa lub jakaś forma kontemplacji, próby spojrzenia z wielu punktów widzenia. Prawdą jest jednak także to, że często oszukujemy siebie co tego, że wybaczyliśmy, a zwłaszcza – że wybaczyliśmy sobie samym. Aparatura doktora Hardta, dzięki elektrodom podłączonym do naszej głowy, szybko wykrywa różnice w deklarowanym i faktycznym poziomie wybaczenia, wyświetlając na ekranie monitora bezwzględne procenty.

Oto pojawia się przed Twoimi oczami na przykład słowo „mama”. Mówisz: „wybaczone”, a komputer po zmierzeniu i przekalkulowaniu wszystkich parametrów odpowiada: „78% prawdopodobieństwa, że kłamiesz”. Wówczas szybko widzisz na własne oczy, że właściwie wciąż próbujesz okłamywać siebie. Uczysz się jak tego nie robić, uczysz się brać pełną odpowiedzialność za stany swojego umysłu, i to jest prawdziwy początek każdego psychologicznego i duchowego rozwoju.

Umysł Buddy najlepszym surferem

Można by postawić znak „równa się” pomiędzy określeniami „medytacyjny stan umysłu” i „wzmożona produkcja fal alfa”, gdyby nie fakt, że osoby medytujące nie zawsze wykonują praktykę we właściwy sposób. Wielu ludzi przyzwyczajonych do funkcjonowania w stanie czuwania wyłącznie na falach beta przystępuje bowiem do medytacji jak do kolejnego zadania w harmonogramie zajęć. Siedzą nadmiernie wyprostowani, sztywni, z poważną miną i umysłem nastawionym na rzetelne wykonanie praktyki. W istocie wcale wtedy nie medytują, ponieważ praktyka medytacji jest o wiele bardziej związana z nie robieniem niż z robieniem czegoś, o wiele bardziej chodzi w niej o odpuszczanie i pozwalanie, niż o sprawianie i wytwarzanie. Doktor Hardt w jednym z artykułów zamieszczonych na swojej stronie nie waha się powiedzieć: „Zaledwie w czasie siedmiu dni treningu alfa masz szansę rozwinąć wzorce fal mózgowych zaawansowanych medytujących zen, na które potrzeba około 21-40 lat praktyki.”

Od dawna też wiadomo, że wszelkiego rodzaju treningi medytacyjne zwiększają potencjał produkowania przez mózg fal alfa. Niestety praktykujący nierzadko oszukują samych siebie siedząc długie godziny w medytacji, która jest wysilaniem się, by medytować, zamiast być zaniechaniem wszelkiego dążenia, rozluźnieniem wszystkich napięć. Neufofeedback uniemożliwia takie samo-oszustwa, bezwzględnie weryfikując faktyczny stan zrelaksowania umysłu adepta. Skoro o to w tym wszystkim chodzi, to dlaczego tak niewielu ludzi osiąga podobny stan świadomości? Oprócz wspomnianych ograniczeń kulturowych i społecznych, które wymuszają świadome funkcjonowanie ludzi w zakresie fal beta, warto także przywołać czynniki ewolucyjne. Rick Hanson, psychoneurolog, autor książki „Umysł Buddy”, twierdzi, że punkt zwrotny rozwoju świadomości prowadzący do zwiększonej produkcji fal alfa można osiągnąć poprzez uświadomienie sobie zakodowanego w limbicznym pniu mózgu (to jest bardzo starej, gadziej jego części) automatu sterującego decyzjami o zapamiętywaniu lub odrzucaniu doświadczeń. Najkrócej mówiąc owa prastara predyspozycja mózgu sprawia, że reaguje on na negatywne zdarzenia jak gąbka, podczas, gdy pozytywne odbija jak lustro. Umysł Buddy to umysł pasywny, umysł obecny lecz do niczego nie lgnący, niczego nie naprawiający, nie tworzący żadnej tożsamości a przy tym wszech-akceptujący, pełen radości, nieustraszoności i współczucia. Taki jest właśnie umysł serfujący na falach alfa.